piątek, 9 września 2016

Czy warto kupować firmówki?


Ostatnio na mojej półce na buty pojawiło się kilka nowych par butów od oryginalnych producentów. I nie piszę tutaj tego dlatego, że chcę się pochwalić. Zawsze, gdy je zakładam, albo się zachwycam nad ich wyglądem, to słyszę od bliskiej mi osoby "Ja bym tyle za buty nie dał/a." I właśnie w takim momencie w mojej głowie pojawia się pytanie jak to jest z tymi oryginalnymi rzeczami?
Od najmłodszych lat jesteśmy dzieleni na tych bardziej i mniej zamożnych, a jeśli u was tak nie było, to gratulacje, jesteście szczęściarzami. Wychowując się w małym miasteczku jak moim, nie trudno jest wiedzieć jaka rodzina jest jakiej zamożności i to niestety przechodzi na dzieciaki, o ile rodzice nie wpoją im odpowiednich wartości. W mojej szkole nie wszystkim rodzicom się to udało. Gdy rosły i były coraz bardziej świadome otaczającego ich świata, potrafiły się przechwalać ile za coś dały, że coś jest 'oryginalne', a coś z bazaru. Zdarzały się też sytuacje, gdy osoby patrzyły na metki ubrań innych, by zobaczyć gdzie to kupiły, co dla mnie było po prostu chore, zwłaszcza że takie sytuacje potrafiły się zdarzyć w gimnazjum czy nawet w liceum, gdzie ludzie już powili się zachowywać już znacznie dojrzalej. 
Będąc dzieckiem rzadko kiedy zdarzało mi się mieć coś oryginalnego. Nie będę też oszukiwać, że nie zazdrościłam nieco innym dzieciakom tego, co mają, że nie chciałam mieć więcej takich ciuchów, bo czasami się to zdarzało, jak chyba każdemu. Jednak teraz, gdy już dojrzałam i zrozumiałam sporo ważnych kwestii, doszłam do wniosku, że w sumie to dobrze, że rodzice nie kupowali mi samych najdroższych rzeczy i że ja sama o nie nie błagałam non stop. Rodzice przez ten cały czas starali się mi wpoić, czasami nie poprzez słowa, że nie warto mieć samych oryginalnych rzeczy w takim okresie, bo jest to po prostu nieopłacalne. Z tych rzeczy się wyrasta, za dzieciaka nie zawsze się zwraca uwagę co się ma na sobie i się to niszczy, a rodzice pracują ciężko, by móc dać wszystko co najlepsze swoim dzieciom. Nie zawsze to rozumiałam, jednak teraz, gdy mam już 21 lat, cieszę się, że mnie tego nauczyli, że nie wyrosłam na nastolatka, który chwalił się tym, jakie buty ma na sobie, jaki znaczek jest na bluzce czy czapce, ile to wydał na jakiś ciuch podczas weekendowych zakupów z rodzicami. Czasami było mi żal takich ludzi, bo dla nich najważniejsze było to, jaką wartość pieniężną mieli na sobie, czy ile mieli ich rodzice w portfelu. A wartość z każdym dniem spada i pieniądz z dnia na dzień jest słabszy, więc raczej nie ma się czym chwalić. Poza tym według mnie są ważniejsze wartości w życiu jak pieniądze i firmowe ciuchy. Oczywiście sama posiadałam kilka lepszych rzeczy, ale traktowałam ją jak prawdziwą świętość. Wiedziałam ile to kosztowało i ile przeważnie wydawałam na podobne przedmioty wydawałam, więc uważałam, że skoro kosztują więcej, to warto to szanować i o to dbać. Oczywiście nie znaczy to, że i o te tańsze dbać nie trzeba, bo o wszystko trzeba.
Kiedyś patrzyłam na to wszystko inaczej, tak jak pewnie moi rówieśnicy. Zwracałam uwagę na to, że coś ma firmowy znaczek i to jest najważniejsze, a teraz? Teraz jestem dorosła i patrzę na to wszystko inaczej. Spotykam ludzi, którzy są typowymi bananami, chwalącymi się jakie mają buty, telefon czy zegarek. Patrzę na nich i jest mi ich szkoda, bo oni wciąż myślą, że najważniejsze jest to, ile się wydało. Często się z tym obnoszą, bo pewnie chcą się poczuć lepiej od innych. Przypuszczam, że to dlatego, że czegoś im w życiu brakuje i 'firmówkami' sobie to coś zapychają. A ja? Moja kolekcja firmowych rzeczy się powiększyła, ale bynajmniej nie ze względu na chwalenie się tym. Staram się patrzeć na to wszystko przez pryzmat jakości. Czasami wolę wydać więcej, zwłaszcza gdy wiem, że w porównaniu do tańszej, niefirmowej rzeczy, posłuży mi to znacznie dłużej, nie zniszczy się tak szybko, bo po kalkulacjach to się znacznie bardziej opłaca. Jednak mimo tego zawsze pięć razy zastanowię się, zanim coś kupię. Przemyślę, czy mi się to na pewno podobam, czy założę to przynajmniej na kilka okazji czy rzucę w kąt nie zakładając tego na chociaż jedno wyjście, czytam też opinie, czy owe coś jest dobre, czy nie warto na bubel wydawać, bo zaraz wyląduje w koszu. Zawsze też szukam najtańszych rozwiązań, czy to outlety, promocje czy kody rabatowe. Bo mimo iż wolę wydawać więcej za większą jakość, to i tak wolę wydać jak najmniej, bo czasami cena w pewnym momencie nie mówi już o jakości, a o samym znaczku, a ja jednak wolę zapłacić za jakość.
Reasumując, nie warto kupować firmówek tylko po to, by się nimi pochwalić skoro i tak nam się nie podobają, zaraz je zniszczymy czy z nich wyrośniemy. Warto płacić za jakość, nawet jeśli czasami się wyda więcej. Oczywiście nie wyklucza to tego, że w supermarkecie czy na bazarze nie kupimy czegoś porządnego, co wytrzyma długi czas, bo jedno drugiego nie wyklucza. Jednak jeśli chcemy coś kupić tylko dla 'szpanu', to warto się zastanowić nie tyle co nad zakupem, ale nad sobą.
8

piątek, 2 września 2016

Back to School!





Seria 'back to school' jest bardzo popularna w blogsferze i vlogsferze, ja sama uwielbiam czytać i oglądać co inni kupują sobie do szkoły. Te wszystkie kolorowe zeszyty, długopisy.. Wszystko tylko zwiększa motywację do pracy w szkole. Ja co prawda do szkoły już nie chodzę, a zaczynam trzeci rok licencjatu, ale uwielbiam robić zakupy do szkoły. Widać to chyba po tych wszystkich przyborach na zdjęciu powyżej. Ale nie wszystko było kupione w tym samym czasie, po prostu postanowiłam wam pokazać wszystko, czego używam na studiach. Zapraszam!


Bardzo nie lubię torebek, bo zaraz boli mnie ramię, gdy noszę w niej zeszyty i notatki, dlatego zawsze chodzę z niedużym plecakiem. Ten na zdjęciu to całkiem nowy nabytek z Biedronki za 30 zł, zwykły, mały, czarny z jedną komorą i małą kieszonką z przodu. Bez problemu mogę spakować zeszyty czy segregator i udać się na zajęcia. A skoro mowa o segregatorze, to swój kupiłam w Tesco. Był czysty niebieski, jednak ja pocięłam okładki swoich starych zeszytów i przykleiłam je na gorący klej do segregatora, dzięki czemu jest bardziej 'mój'. Teczkę i grube (160 kartek) zeszyty kupiłam w również w Tesco, z tym że ten po lewej, kupiłam jeszcze w tamtym roku. Uwielbiam takie grube zeszyty, postanowiłam jeden wykorzystać na języki, bo w tym semestrze będę zdawać egzaminy z języków, więc chcę mieć wszystko w jednym miejscu. A teczka przyda się na czyste kartki, które będę nosić na zajęcia zamiast dźwigania ciężkiego segregatora, który wypełniony już jest kartkami zakupionymi w Kauflandzie i własnoręcznie zrobionymi przegródkami na każdy przedmiot. W Kauflandzie kupiłam też czerwony folder, turkusowy nabyłam w Tesco, a niebieski miałam w domu. Przed egzaminami często robię notatki z notatek, więc dobrze mieć takie notatki w jednym miejscu, a foldery są do tego idealne. Poza tym czeka mnie pisanie pracy licencjackiej i notatki z seminariów też muszę gdzieś trzymać.


Zestaw biurowy, który zawierał 2 ołówki, linijkę, zszywacz i nożyczki, a także kubek na akcesoria, kupiłam w Tesco, tak jak większość przyborów widocznych na górnym zdjęciu. Kolorowe taśmy i spinacze kupiłam jeszcze na pierwszym roku w Biedronce, a kalkulator naukowy w lokalnym sklepie w mojej miejscowości, bo studiuję na takim kierunku, że jest mi on bardzo potrzebny. Na dolnym zdjęciu już jest mało rzeczy potrzebnych na uczelni, ale ja uwielbiam na wykładach rysować czy kolorować kolorowanki dla dorosłych po zajęciach. Dlatego też kupiłam w Biedronce zestaw 25 Pasteli za 10 złotych, a 36 kolorów kredek Faber Castell kupiłam przez internet właśnie do kolorowanek. Zakreślacze w długopisach kupiłam w Realu w czasie trwania poprzedniego roku akademickiego, a zestawy zakreślaczy dostawałam jako prezenty na różnych targach. Cienkopisy Stabilo, które po prostu kocham kupiłam idąc do 1 liceum, czyli już spory czas temu, a teraz po prostu wymieniam kolory, które się już wypisały, w zestawie mam 20 kolorów i kupiłam je w Tesco, tak samo jak kolorowe długopisy, które przydadzą się do robienia notatek.

To wszystko, co kupiłam sobie na następny rok akademicki i tylko czekam aż zacznę ich używać.
2

Zmiany!

Zdjęcie pochodzi z libreshot.com - galerii zdjęć z wolną licencją.

Cześć! Ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu na bloga ze względu na remont i sprawy związane z uczelnią. Jednak to nie tylko było to, brakowało mi pomysłów, chęci i widziałam po swoich postach, że raczej się nie rozwijam. Teraz, gdy moje sprawy trochę się już naprostowały i wychodzę na prostą, postanowiłam wrócić, z nowym wyglądem i zaczynając wszystko od nowa. Wracam ze zdwojoną mocą, mnóstwem pomysłów i chęci do ich realizacji. Dlatego też witam was, nowych czytelników, a jeszcze radośniej widzę tych starych czytelników, którzy zostali i czekali na nowe posty, jest mi bardzo miło, że nie odeszliście. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie na tym, co mam zamiar wam tu pokazywać i pisać. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do czytania postów, które mam zamiar w najbliższym czasie wam udostępnić.
1
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.
#Stats1 {text-align: center;}