piątek, 21 października 2016

Poradnik dla osób kupujących na promocjach w lidlu.



Hej! 
Lubicie promocje w lidlu? Zatem mam dla was fantastyczny poradnik jak tam kupować!

Po pierwsze, przeglądaj regularnie gazetki, by wyłapać najlepsze smaczki. Trzeba przecież wiedzieć co jest najlepsze do upolowania i o co warto dosłownie się bić! Ale nie martwcie się, jeśli oglądacie telewizję, to najlepsze okazje zobaczycie w reklamach telewizyjnych!

Po drugie, konieczne jest przyjście co najmniej godzinę przed otwarciem. Tylko dzięki temu zajmiecie sobie odpowiednie miejsce przed samiusieńkimi drzwiami. W końcu ktoś może przyjść minutę przed otwarciem i stanąć w pierwszym rzędzie jak Ty, a to niedopuszczalne!
Mała podpowiedź, jeśli nie chcesz, by ktoś miał tak samo równe szanse jak Ty, to oprzyj się o drzwi i nikomu nie pozwalaj stanąć obok Ciebie, będziesz pierwszy!

Po trzecie, wszczynaj kłótnie. O cokolwiek, o to, że ktoś stanął obok Ciebie, że się na Ciebie spojrzał, że w ogóle się odezwał. Zdekoncentrowany człowiek reaguje na wszystko słabiej. Będzie miał opóźnioną reakcję startu, gdy drzwi się otworzą, będzie wolniej zmierzał do danego punktu, a jeśli dopisze Ci szczęście, zgubi się w alejkach tego potężnego sklepu!

Po czwarte, gdy otworzą drzwi przepychaj się jak możesz. W końcu musisz spowolnić ludzi, którzy tak jak Ty, chcą wejść do sklepu. Używaj wszystkiego, łokci, nóg, wszystkiego! Kop, popychaj, uderzaj! Wszystko, by tylko być pierwszym, a reszta nie może wejść do sklepu. Bo to przecież sklep, nikt nie ma prawa tam wejść poza Tobą!

Po piąte, biegnij, biegnij, biegnij! Trzeba być pierwszym, w końcu rzecz jest tylko jedna, a nie cały kosz. Każdego rozmiaru jest jedna sztuka, a nie kilka lub kilkanaście, tak samo z kolorami, tylko po jeden na rozmiar! Trzeba je zdobyć.

Po szóste, zachowuj się jak dzika świnia. Przekopuj cały kosz, wyrzucaj rzeczy na ziemię, wyciągaj wszystko z opakowań i nie wsadzaj ich z powrotem, a jeszcze lepiej jak popsujesz opakowania. W końcu obsługa jest po to, aby sprzątać i wszystko poprawiać, co nie?

A teraz tak trochę na poważnie. Macie babcie, dziadków, ciocie, wujków, itd.? Przypomnijcie im o tym, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, że nie trzeba się ustawiać w kolejkach godzinę przed otwarciem sklepu, że nie trzeba przy tym atakować i bić innych, że rzeczy jest dużo do wyboru, że nie wykładają wszystkiego na raz do koszyka. Byłam kupić jedną rzecz, bo i tak byłam przy okazji w okolicy, a zostałam pobita przez łokcie starszych pań, wszystko mnie boli i mam na swoim ciele mnóstwo siniaków. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, moglibyśmy się zachowywać nieco bardziej kulturalnie, nie trzeba się o coś bić, przekopywać wszystkiego i rozrzucać tego dookoła. To naprawdę źle o nas wszystkich świadczy. 
10

piątek, 7 października 2016

9 typów klientek, które wkurzają mnie w pracy w sklepie z ubraniami.



Hej!
Chwilę mnie tutaj nie było, a wszystko przez to, że wrzesień dla studentów czasem potrafi być bardzo ciężki. Za mną wciąż ciągną się sprawy związane z moją wymianą, poprawki i inne takie, więc mam jeszcze trochę bieganiny i braku czasu. Dlatego postanowiłam przeredagować nieco tekst, który tu się już pojawił i udostępnić go na nowo.
Moja przygoda ze sklepem odzieżowym nie była zbyt długa, ale zdążyłam poznać i rozpoznać kilka bardzo denerwujących typów klientek, które odwiedzają takie miejsca.

  1. Klientki, które uważają, że pracujemy tylko dla nich. Czyli Panie, które same nic nie zrobią. 'A jaki to rozmiar?', 'A w jakiej to jest cenie?' Same nawet palcem nie kiwną, naprawdę w takiej sytuacji to mnie jasna krew zalewa. W końcu ciuchy wiszą, każdy ma matkę, nie tak trudno podejść i sprawdzić cenę czy poszukać swojego rozmiaru, a gdy go nie ma, zapytać obsługę, która sprawdzi na zapleczu czy jeszcze jest na stanie dany rozmiar.
  2. Klientki zostawiające rzeczy w przymierzalni. To jest naprawdę irytujące, bo są takie godziny w czasie pracy, że kolejki do przymierzalni są niezwykle długie, a zostawianie rzeczy w przymierzalni nie tylko nam dodaje pracy, ale wydłuża też czas oczekiwani innych w kolejce, bo są tam rzeczy, to nikt nie wejdzie. A przecież kabina nie jest tak daleko od ramy, na której zostawia się ciuchy, których się nie chce, to nie są kilometry, mija się ją wychodząc z przymierzalni.
  3. Klientki oddające ubrania przekręcone na drugą stronę. Może nie wszystkich to denerwuje, ale mnie bardzo. Poza tym to wygląda bardzo nieestetycznie. W takim momencie ujawnia się właśnie brak szacunku do cudzych rzeczy, bo jeśli to nie nasze, to nie musimy tego oddawać w takim stanie, jakim było.
  4. Klientki czekające aż weźmie się od nich ciuchy chociaż masz zajęte ręce. To chyba jeden z najgorszych punktów. Zbierasz rzeczy z ramy, masz ich naprawdę mnóstwo w rękach lub przekręcacie ciuchy, które oddały klientki, a taka Pani stoi za czy obok Ciebie z wyciągniętymi dłońmi i wzdycha niezadowolona, że nie wzięłaś od niej ciuchów, a Ty po prostu nie masz jak tego zrobić!
  5. Klientki rozwalające wszystkie ciuchy na stołach. Wiecie jakie jest najgorsze uczucie? Gdy stoisz przy stoliku z deską i składasz mozolnie te ciuchy, by kupka była idealna, po czym podchodzi klientka, widzi co robisz, a i tak podchodzi, rozkłada te ciuchy i tak po prostu je rzuca z powrotem na stół! Rozumiem, że klientka nie musi się znać na składaniu tego tak, jak mówią procedury, ale można chociaż postarać się to jako tako złożyć, a nie rzucać, bo to tylko świadczy o naszej kulturze osobistej.
  6. Klientki, które nie szanują ciuchów, bo nie są ich. Nawet nie wiecie ile rzeczy się nie sprzedaje, bo po prostu są zniszczone. Ludzie kompletnie nie szanują nie swoich rzeczy, więc śmiało je nawet wywalają na podłogę i nawet jeśli zrobili to przypadkowo, to nie podniosą tego z powrotem mimo iż zerknie na nie obsługa. Dużo rzeczy z wyprzedaży i nie tylko są porwane, podziurawione, mają zepsute suwaki, pourywane ramiączka czy są poplamione od makijażu. A takie rzeczy się nie dzieją, gdy ciuchy po prostu wiszą na ramach czy na ramie w przymierzalni.
  7. Klientki, które przychodzą na dziesięć minut przed zamknięciem. Przypuszczam, że każdy kto pracuje i ma świadomość, że do końca zmiany zostało jakieś 10 minut nie byłby zadowolony, gdyby nagle doszła jakaś dodatkowa praca. Ostatnie minuty w mojej pracy są na to, by dokończyć poprawiać ramy, górne ciuchy złożone w kupkach, a zostały naruszone, sprawdzić czy nie ma śmieci na podłodze i w przymierzalniach, a nagle przyjdzie Pani, gdy zostanie 5 minut i wymaga od nas, żeby znaleźć jej jakiś rozmiar, coś dopasować, pójść przymierzyć, a potem i tak tego nie kupi. A opuszczona częściowo rama ma sygnalizować to, że już zamykamy i Panie, które są w środku powinny zbierać się do wyjścia, a z zewnątrz żeby nikt nie wchodził, bo i tak nie zdąży.
  8. Klientki, które proszą o rozebranie manekina, a potem tego nie kupują. Manekiny są naprawdę ciężkie, jednak gdy klientka nas poprosi, żebyśmy ściągnęły daną rzecz z manekina, bo tam jest ostatnia sztuka danego rozmiaru, to nie mamy wyjścia, musimy to zrobić. I często naprawdę mocno się z nimi męczymy, więc strasznie irytuje nas to, że klientki potem tego nie kupią. Rozumiem, że nie wszystko musi dobrze leżeć i tak dalej, ale prosząc o ściągnięcie z manekina moim zdaniem powinna się być już na co najmniej osiemdziesiąt procent przekonanym, że chce się daną rzecz kupić, bo taki manekin swoje waży, a nie każda z nas pakuje na siłowni i podnosi ciężary.
  9. Ludzie buce. Klienci, którzy na każdym kroku pokazują swoim zachowaniem, że są bucami. Tacy znajdą się wszędzie.
Może i jestem bardzo marudnym człowiekiem, który potrafi tylko narzekać, ale naprawdę trzeba pomyśleć o tych wszystkich ludziach pracujących w tych sklepach i nie utrudniać im specjalnie pracy. Sama już nabyłam taki nawyk, że staram się nie pozostawić po sobie wielkiego bałaganu, odwieszam ciuchy na swoje miejsce, bo jest mi tych wszystkich pracowników żal, bo wiem że może się taka nie wydaje, ale to naprawdę bardzo ciężka praca.
8
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.
#Stats1 {text-align: center;}